Podążając tropem osobistych obsesji, natrafiłam niedawno na tekst artystki wizualnej Hito Steyerl pt. „W obronie nędznego obrazu”. Rzecz dość gęsta, napisana w 2012 roku, najbardziej przemówiła do mnie w jednym aspekcie – autorka dość uszczypliwie odniosła się do rosnącej wówczas obsesji na punkcie jakości HD i wysokiej rozdzielczości. W jej tekście doskonała jakość jawi się jako towar luksusowy, manifestacja ekskluzywności, najwyższy poziom w hierarchii „klasowego społeczeństwa obrazów”.

Wiadomo, że wiele od tamtej pory się zmieniło. Dziś, prawie dekadę później, taka perfekcja jest już łatwiej dostępna, domowe kolekcje Blu-ray zapewniają kinomanom "czystość wrażeń" na co dzień. Dla mnie jednak jej słowa wciąż pozostają żywe. Piszę to jako fanka filmów z kaset wideo, fetyszystka historii, kultywatorka nędznych obrazów, trochę zakłóconych, przybrudzonych, nie zawsze wyrazistych. Mam dla nich, tych pogardzanych, szeregowanych i odrzucanych „bękartów oryginału”, bardzo dużo miłości.

W zasadzie nie wiem, czemu to piszę. Może to coś w rodzaju manifestu? A może po prostu chcę podzielić się ogromną radością, jaką dają mi VHS-y?

Szczerze mówiąc, nieswojo bym się czuła, oglądając obskurnego b-klasowca w jakości HD. Od sterylnej czystości takich seansów wolę już, żeby mi skakało, żeby wywaliło biały pasek na środku ekranu, a muzyczka wywinęła melodyjny zawijas. To w ten sposób dociera do mnie magia filmowego rytuału, ludyczność i intymność tego aktu. Nie odnajduję się w wysławianiu technologicznego postępu, przy jednoczesnym odrzucaniu przeszłości, wzgardliwym czy protekcjonalnym spoglądaniu na praktyki, które mnie ukształtowały. Jestem przecież nostalgiczką. Na równi słodko wspominam dawne seanse z kaset i z telewizji (i z satysfakcją dokładam do nich kolejne, wielu z tych filmów nie ma nawet w dobrej jakości), jak i te wszystkie dnie i noce przed laptopem, z nosem w małym ekranie, z płytami DVD, które już wyszły z mody. Obcowania z rozmytymi czasem kopiami nie chcę definiować przez brak czy jakąś niedogodność, ale mierzyć je wagą osobistych objawień.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *