Sexy 80’s: Jak stracić dziewictwo?

Filmów o „tym pierwszym razie” nakręcono tyle, że starczyłoby na osobny gatunek. W samych latach 80. kino tak często opowiadało o inicjacji seksualnej, że trudno byłoby odhaczyć wszystkie przypadki. W produkcjach młodzieżowych z tamtej dekady co rusz ktoś tracił dziewictwo, czy to na pierwszym planie, czy zaledwie w wątku pobocznym.

"Ten pierwszy raz” to zatem temat szalenie popularny, ale trochę na przekór swojej sławie – bardzo delikatny i złożony. Pierwsze doświadczenia seksualne wiążą się zwykle z ogromem emocji. Wiadomo: wątpliwości, oczekiwania, strach, wstyd, ekscytacja, rozczarowanie, odpowiedzialność lub jej brak, konsekwencje, no i ta denerwująca niezręczność. Nic dziwnego więc, że śmiałkowie, którzy próbują się go podjąć w kinie, nie raz podchodzą do niego równie niezręcznie co para niedoświadczonych kochanków – infantylizując go lub przeciwnie, wulgaryzując całą sytuację i sprowadzając ją do poziomu niesmacznego żartu.

little darlings 1

W młodzieżowym środowisku utrata dziewictwa prędzej czy później staje się czymś na kształt honorowej sprawy. Nikt nie chce być dziewicą. Nikt nie chce być prawiczkiem. Dążenie do zrzucenia z siebie wstydliwego brzmienia świętości bywa zgrabnym pomysłem na komedię. Na pierwszy rzut oka film pt. „Małe kochaniątka” z 1980 roku wydaje się właśnie taką komedią. Już slogan na plakacie to sugeruje – „the bet is on: whoever loses her virginity first – wins.” Dzisiaj być może odczytalibyśmy to zdanie dość beznamiętnie jako zapowiedź niezbyt mądrego filmidła, gdzie głupkowate gagi i pełne biusty pojawiają się na ekranie z równą częstotliwością. W czasach „Małych kochaniątek” slogan ten wzbudził kontrowersje. Niektóre czasopisma, karmiąc pruderyjność swoich czytelników, zamieniały w nim parę słów: „whoever gets a guy first – wins”, co oczywiście robiło różnicę. Ale nie, tutaj naprawdę chodziło o dziewictwo. Co bardziej gorszące, utracić je miały ledwie 15-letnie dziewczyny.

Główne bohaterki stanęły do tego osobliwego wyścigu na letnim obozie dla dziewcząt. Pierwsza, nieco infantylna, ale seksualnie rozwinięta panienka z bogatej rodziny Ferris (Tatum O'Neal, najmłodsza zdobywczyni Oscara za rolę w „Papierowym księżycu”) na celownik wzięła sobie dojrzałego instruktora pływania. Jej rywalka, niepokorna chłopczyca Angel (bezbłędna Kristy McNichol) postanowiła uwieść chłopaka z obozu po drugiej stronie jeziora (Matt Dillon). Wyścig obu dziewcząt obserwuje reszta dziewczyn, robiąc zakłady oraz kibicując i pomagając swoim faworytkom. Ten zarys fabularny jeszcze bardziej przybliża nas do komediowego nastroju. Mimo to ostatecznie nie będziemy się śmiać.

little darlings 4

„Małe kochaniątka” nie są do końca wygodne w oglądaniu. Ale nie dlatego, że celowo prowokują. Wręcz przeciwnie. Onieśmielają swoją szczerością i autentyzmem. To film, który wyraźnie odznacza się na tle innych historii o pierwszym razie, bo mówi o nim coś naprawdę. I choć nie odżegnuje się od komedii, wielokrotnie częstując nas scenami typowymi dla ówczesnego, młodzieżowego kina, w momentach, w których wypada zachować powagę, robi się poważny.

Scenariusz „Małych kochaniątek” z wrażliwością podchodzi do swoich bohaterek. Najpierw ustawia je w impasowej sytuacji – w obliczu okrutnego zakładu, w którym wcale nie chciały wziąć udziału, a który podjąć trzeba, aby zachować twarz – by potem obserwować ich zmagania z dużym zrozumieniem, bardzo uważnie i bez infantylizowania. To, jak dziewczyny zmierzają do swojego triumfu, dowodzi jednak z jaką delikatną materią mamy do czynienia. Wkraczanie w swoją seksualność bywa bolesne i kłopotliwe. Gdy 15-latka próbuje uwieść starszego od siebie faceta, z jednej strony możemy poddać się komediowemu nastrojowi tej sceny, z drugiej jednak mamy prawo poczuć się dziwnie, niezręcznie. Jej pączkująca seksualność w zestawieniu z jego zawstydzoną męskością, sprawia wrażenie, że trochę spłoszeni odwracamy wzrok (albo mamy na to ochotę). Niby nic zdrożnego się nie dzieje, bo na co dzień oglądamy bardziej ponętne sceny, a jednak ta, poprzez swoją naturalność, dotyka nas mocniej. Od takiej naturalności współczesne kino nas regularnie odzwyczaja.

Kulminację historia osiąga wtedy, gdy jednej z dziewczyn (nie zdradzę której) udaje się wypełnić określone w zakładzie zadanie. I nagle zakład przestaje być żartem, ma swoje konsekwencje. Oto mamy zagubioną, przerażoną dziewczynkę, która nie jest jeszcze kobietą, ale doświadcza dorosłości i całej niewygodny, obcości oraz rozczarowania, które się z tą dorosłością wiążą. To wyjątkowa scena, bardzo czuła i emocjonalna. Pokazuje seks jako całkiem poważne i najintymniejsze z doświadczeń. Sprawia jednocześnie, że film o 15-latkach, które chcą go uprawiać, przeobraża się z komedii w mądry traktat o dojrzewaniu. Całość wieńczy ładny finał.

Przygotowując się do pisania o filmowych próbach utraty niewinności, zaczęłam nadrabiać też współczesne produkcje, które ten temat podjęły. Na początek na tapetę trafiły dwa filmy z Elizabeth Olsen: "Bardzo grzeczne dziewczyny" (2013) oraz "Sztuki wyzwolone" (2012). Oba obiecują subtelne, kameralne kino o problemach młodzieńczości. Oba jednak rozczarowują. W pierwszym z nich rozkrzyczana bohaterka grana przez Olsen zakochuje się w tym samym chłopaku, co jej zamknięta w sobie przyjaciółka. Obie chętnie straciłyby z nim dziewictwo, ale udaje się to tylko jednej. Problem w tym, że delikwentka się do tego nie przyznaje. A chłopakowi w ogóle nie wiadomo, o co chodzi. W drugim postać Olsen planuje pożegnać się z niewinnością z 16 lat starszym okrutnie irytującym swoją bezbarwnością bufonem. Obu tym historiom, zbudowanym na najlepszych intencjach i z wiarą w ważkość problemów młodzieży, brakuje najważniejszego składnika – autentyzmu (na co zresztą często choruje współczesne kino "klasy średniej"). To filmy, które bardziej chcą, niż potrafią. Nieprzekonujące w niuansach, z emocjami z papieru, za bardzo wykalkulowane, by angażować. Poprawne, ale wybrakowane. Ktoś mógłby powiedzieć, że ich jakość to jednocześnie diagnoza współczesnej młodzieży. Nie będę zgredem. Nie przytaknę.

 


About the author

superchrupka

View all posts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *