I. INTERPRETACJA

Wczoraj ponownie obejrzałam „Może pora z tym skończyć” Charliego Kaufmana. Uwielbiam tego rodzaju filmy – gęste jak literatura, które zapraszają do podróży w głąb zdarzeń i myśli. W każdej chwili możesz wcisnąć pauzę i podumać chwilę, cofnąć się, gdy zajdzie potrzeba. Trochę tak, jak przy analizowaniu prozy – wgryzasz się w zdania i słowa, próbujesz przedrzeć się do sedna.

Celem tego śledztwa – wyławiania sensów i „rozglądania się po pokoju” – wcale nie musi być znalezienie „właściwego rozwiązania”. Przynajmniej nie u Kafumana. Jego film ma zamkniętą konstrukcję, ale składa się z różnych ścieżek – twój wybór, którą podążysz. Bardziej metaforyczną czy dosłowną? Stworzysz precyzyjną interpretację czy uznasz szereg interpretacyjnych możliwości? Jakich narzędzi do tego użyjesz? Intuicji? Filtra własnych doświadczeń? A może sięgniesz po pojęcia, dyskursy i teorie? I wreszcie: na ile skorzystasz z podsuniętych przez reżysera tekstów kultury?  

II. EMPATIA

Od pierwszego seansu minęły dwa miesiące. Od tamtej pory przeczytałam kilka analiz filmu – niektóre pozwoliły mi zbliżyć się do tej historii, inne do mnie nie przemówiły. Najbardziej jednak uderzył mnie fakt, że wiele z tych tekstów pozbawionych jest jednego, znaczącego elementu – empatii dla głównego bohatera. Rzecz zaskakująca, jak na film, który w całości rozgrywa się w jego głowie, odsłania intymne myśli i słabości, pokazuje wewnętrzną walkę, przybliża samotność. 

III. MROK

Nie ulega wątpliwości, że Jake nosi w sobie mrok. Źródła jego ciemnej aury należy szukać w przeszłości, w piętnie wykluczenia, którym został naznaczony w szkolnych latach, a które jest z nim do śmierci jak niezagojona rana. Jake to jeden z tych niezbornych, nieatrakcyjnych i chorobliwie nieśmiałych dziwaków, z których chętnie drwią inni, zwłaszcza ładne dziewczyny. Patologicznie wycofany towarzysko, zbudował dla siebie świat zastępczy, złożony z książek, filmów, dzieł malarskich. Gdy go poznajemy, jest już starcem. Pod koniec życia wyobraża sobie nową wersję przeszłości – w alternatywnym świecie zahukany chłopak zdobywa dziewczynę i przedstawia ją rodzicom.  

Kaufman rozrzuca po filmie wiele tropów, które pomagają dookreślić osobowość Jake’a. Mężczyzna ma wiele wspólnego z Judem Fry’em, postacią z klasycznego musicalu „Oklahoma”, skłonnym do przemocy farmerem i wyrzutkiem, seksualnym frustratem, któremu piękni, roztańczeni bohaterowie życzą śmierci. Jake wykonuje piosenkę Juda w finale filmu i to w jego postać wciela się w sekwencji tanecznej. Ciekawe, że sam musical ma prawo wzbudzać mieszane uczucia (mnie wydał się odpychający). Obecna w nim ozłocona wizja Wielkiej Ameryki, manipulowanie figurą outsidera i dziwnie lekki stosunek do jego śmierci, niepokoją i domagają się subwersywnego odczytania.

W filmie Kaufmana jest zresztą więcej intrygujących, czasem niejednoznacznych aluzji: Carrie, Vertigo, Maniak, Kobieta pod presją, Oni żyją, David Foster Wallace, Byłem nastoletnim wilkołakiem, Piękny umysł, erotyczne gazetki, recenzje Pauline Kael, piosenka Deana Martina – kolejne, rozsiane tu i ówdzie ślady (najwięcej znajdziemy ich w pokoju Jake’a), pogłębiają eklektyczną mozaikę symboli, z której możemy czytać jak z fusów. Depresja, odrzucenie, niespełnienie, samotność, tęsknota, gniew, opresja – Jake złożony jest z żalu i udręki.

Niepokojące sygnały zdają się sugerować, że Jake dopuścił się w przeszłości przemocy (tropy: odrapane drzwi piwnicy, non stop powracające łańcuchy, przestraszona dziewczyna w lodziarni, enigmatyczne słowa bohaterki, padające tuż przed sekwencją szkolną). Nic nie jest jednak pewne – pamiętajmy, że tkwimy w jego głowie. Kolejne odsłony opowieści formowane są na bieżąco i nachodzą na siebie. Na historię składają się zarówno wspomnienia i wyparte grzechy, jak i cytaty zaciągnięte z popkultury. Nie widzimy Jake’a, jakim był/jest naprawdę, ale jakim sam widzi siebie pod koniec życia. Jeśli nawet wszedł kiedyś w rolę oprawcy, bez wątpienia był również ofiarą. Jake-Jud domaga się empatycznego spojrzenia.

IV. DZIEWCZYNA

Nie mam pretensji do Jake’a, że łaknie uwagi. Nie mam żalu do Kaufmana (ani do Iana Reida), że stworzył bohaterkę, która ostatecznie okazuje się wytworem wyobraźni sfrustrowanego samotnika. Nie neguję tego układu z dwóch zasadniczych przyczyn. Jake nie tworzy w swojej głowie narcystycznej wizji, w której partnerka schlebia mu i się nim zachwyca. To nie ta historia. Mężczyzna nawet w marzeniach nie jest typem zdobywcy. Od początku zakłada swoją klęskę – dziewczyna przecież zamierza z nim zerwać. Dostrzega, jak w kącikach ust tworzą mu się zajady, nie idealizuje go, patrzy z bliska. Choć Jake próbuje dominować w rozmowie, ona ciągle stawia mu opór, niecierpliwi się i irytuje. Taką ją wymyślił lub… zapamiętał.

Niezwykły w filmie Kaufmana jest zabieg, który pozwala fantazji się wyemancypować. Dziewczyna wyrywa się z głowy Jake’a, czuje się w niej zagubiona. Nie wie, jak ma na imię, dlaczego odczuwa nostalgię, doświadcza wrażenia obcości. Co więcej, dynamika związku Jake’a i „wymyślonej dziewczyny” jest tak realna, że sprawdza się jako osobna historia. Fakt, że mamy do czynienia z myślami bohatera, nie unieważnia tej relacji. Nie wymazuje także bohaterki, która, choć złożona z cytatów i wspomnień, jest namacalna i wyrazista. Nie istnieje i istnieje zarazem.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *